Jej domeną jest ciemność. Nie zna spoczynku, skrywa się pod osłoną tajemnicy. Nie ma odległości, która ją powstrzyma, ani ratunku przed rzuconym zaklęciem. Każdy może paść jej ofiarą.

Uderza znienacka, albo pojawia się dyskretnie pod płaszczykiem skrojonym z piękna, dobra, szlachetności i świętości. Wówczas podszyta jest niezrozumieniem, niepokojem, trudną do umiejscowienia i określenia chorobą. Magia gardzi ludzkimi planami, przesącza się przez obiekty fizyczne, przenika umysły, brzydzi się jasnością. Poznałem jej podstawy i mechanizmy, a nawet zastosowania oraz literaturę.
Pamiętnego popołudnia w pobliżu ruin Angkor Wat wyszło na jaw, że stałem się ofiarą czarów. Zdemaskował je i ostrzegł mnie przed nimi indyjski święty z Maharasztry.
Wyjaśnię czarną magię
Większość z tej wiedzy otrzymałem od osób, które odcisnęły piętno na moim życiu i wtajemniczyły mnie w mechanizmy magii.
Oto kontynuacja artykułu „Czarna magia | 1”, w którym indyjski święty ujawnił kto rzucił na mnie zły czar i jak mam urok ten odczarować. W tej części zajrzymy za kurtynę magii, od kuchni wejdziemy do jej gniazda i wpuścimy światło.
Problemy językowe
Ilość żywych języków w 2021 roku szacowana jest na około siedem tysięcy, nie licząc dialektów. Każdy z nich, tak samo, jak język polski, próbuje opisać cały świat i wszystko poza nim na swój własny, właściwy sobie sposób.
Języków jest jednak znacznie więcej!
Wszelkie dyscypliny mają niepowtarzalne języki, żargony, którymi myśli się o zagadnieniach i je dyskutuje. Słownictwo niektórych dziedzin jest tak uniwersalne, że specjaliści z różnych krajów z powodzeniem wspólnie prowadzą złożone projekty, choć jeden człowiek nie umie drugiego zapytać o samopoczucie i życzyć miłego dnia. Języki międzynarodowych branż i subkultur pokonują odrębności i obcość.
Czy to nie magiczne?
Hinduska piękność
Miękkie pukanie do drzwi. Do mojego gabinetu bezdźwięcznie wsunęła się khmerska recepcjonistka; ta sama, która chroniła mnie przed całym złem świata mogącym zakłócić spokój i skupienie dyrektora.
— Sir — zaczęła cichutko. Spojrzałem na nią. — Sir pamięta naszą nastoletnią uczennicę z Indii?
— Oczywiście. Co z nią?
— Jej mama chciałaby z panem porozmawiać, sir.
— O co chodzi?
— Mówi, że to — dziewczyna była zmieszana — sama nie wiem, może źle zrozumiałam. Magia i... psychologia?
Kilka dni później do mojego biura weszła nieprawdopodobnej urody wysoka, szczupła kobieta w średnim wieku, Hinduska o długich, kruczoczarnych włosach. Starsza z jej córek, w wieku pierwszych obcisłych sukienek, pierwszej szminki i podkręconych rzęs, uczyła się śpiewu u naszego filipińskiego nauczyciela.
Wysoka piękność była kobietą elegancką i naturalną, nie można było jej przeoczyć. Do innych osób zwracała się bez tego wschodniego dystansu i ceremonii powitalnej, otwarcie. Nosiła się po zachodniemu, indyjskie akcenty kładła jedynie w skromnej biżuterii i drobnych wskazówkach w ubiorze. Do mojego khmerskiego personelu mówiła z szacunkiem i rezerwą. Stosunek zagranicznych klientów do naszych lokalnych pracowników był swoistym papierkiem lakmusowym, dawał mi wskazówkę z jakim typem osoby mam do czynienia. Pracowały u mnie ciche, płochliwe, dwudziestokilkuletnie khmerskie dziewczęta, na których klienci z pewnych kultur ze szczególnym upodobaniem zdawali się wyżywać. Kwestią z zupełnie innej galaktyki zagadnień jest, czy osoby te były świadome, że przynosząc – być może – całkiem normalne obyczaje z własnych kultur, tutaj bywają odbierane jako szorstkie, wszystkoimsięnależące, agresywne, i czy w ogóle miało dla nich znaczenie, jak są odbierane. Taka postawa jest Khmerom obca, wprawia ich w zmieszanie, poczucie konfrontacji.
Dziewczęta z recepcji prawie niedostrzegalnie ustawiły przed nami orzeźwiające napoje i zniknęły, bezgłośnie zamykając drzwi. Moja gościni miała jedną z cech Wschodu, których niedobór odczuwam dotkliwie w Europie: cierpliwość. Mówiliśmy niegłośno, bez pośpiechu, pojedynczo. W pracy co dzień spotykałem kilkaset osób ze wszystkich stron świata. Nie hołduję anglosaskiemu obyczajowi zwracania się per „ty” do każdej nowo poznanej osoby; nieważne, co mi kto wyrzuci, w Azji Południowo-Wschodniej to nie jest najlepszy pomysł. Moja instytucja była nadzwyczajnie multikulturowa, a większość kultur nas tworzących ma silne tradycje. Jako dyrektor starałem się zachować choć najmniejsze oznaki szacunku do każdej z nich. Przy najwcześniejszej sposobności prosiłem nowo poznanych o opowiedzenie mi o swojej kulturze, lecz nie zawsze nadarzała się ku temu sposobność. Wówczas przydaje się lekcja komunikacji międzykulturowej.
Jeśli nie wiesz, co robić, bądź szczery. Szczerość zawsze popłaca. W Azji opłaca się również uprzejmość, choćby zbędna.
— Madame, dziękuję za złożenie mi wizyty. Czemu ją zawdzięczam?
— Z całego serca dziękuję za znalezienie dla mnie czasu! Czy możemy swobodnie porozmawiać? — niemal rozejrzałem się z wrażenia. „Swobodnie”. Cóż za dziwne słowo jak na K